Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje naaam~! Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje naaaaaam~! Nieeeeeech żyje naaaam~!
A kto? Konata, czyli ja. Dokładnie 15 lat temu, w jednym z miejskich szpitali, około godziny pierwszej w nocy przyszłam na świat. Moja mama twierdzi, że spieszyło mi się na świat, dlatego urodziłam się miesiąc przed terminem, który wypadał na 15 lipca... (Wtedy to by było... Ja 15, dziadek 16, a Klaudyna 17 lipca.. )
Miałam 53 centymetry długości i 3 kg wagi. Niedużo... Sporo się zmieniło do tej pory. Teraz mam jakieś 120 cm i 54 kg więcej... Również wiele przeszłam, a mój wujek wypomina mi to, jak odwiedzałam go w szpitalu w wieku chyba 3 czy 4 lat. "Juuuuuuujeek! Kanapki ci niosę!" Och, jak on mi to lubi wypominać...
Swoją drogą jako dziecko wyglądałam trochę jak chłopiec w sukience, a teraz chciałabym być tomboy'em. Zdałam sobie sprawę, że moje uczucia będą kierowane w stronę dziewczyn, że jestem inna. Że nigdy nie będę idealną córką, jaką chcieliby moi rodzice. Wiem, że nie jestem w stanie pokochać chłopaka. Wiem dużo rzeczy, ale jedna z nich jest dla mnie najważniejsza.
Kocham moich przyjaciół. Ci najbliżsi są dla mnie niczym rodzina, a nawet bliżej. Wiedzą o mnie dużo i uratowali mnie z wielu sytuacji, w tym także od śmierci. Dziękuję Wam, kochani.
Ps. Mimo że urodziny mam dopiero dzisiaj, to już wcześniej dostałam kilka prezentów. Jeden od Sary, drugi od Klauduny, a trzeci od mamy. Pierwsza przyszła paczka od Sary, gdzie był pluszowy miś, którego zdjęcie jest niżej, zaje***** t-shirt z krukiem na czaszce i kartka z życzeniami; w drugim dwie świetne bluzki (tak, znowu), a w ostatnim złote serduszko do łańcuszka. To wszystko jak na razie.
Mosiek mówi dobranoc!
Miało być wstawione około 1, ale usnęłam niestety... No nic. Dobranoc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz