Egzaminy, egzaminy i po egzaminach. Minęły tak szybko, no kto by się spodziewał... Nie powiem, żebym jakoś produktywnie je spędziła, bo raczej obijałam się przez ten czas i w międzyczasie pokłóciłam z ojcem. Tak, znowu. Ale może zacznę od początku...
W poniedziałek nie byłam w szkole, bo się źle czułam. Większość dnia spędziłam na bieganiu między łazienką, a moim pokojem. Ale było lepiej niż w niedzielę. Całe szczęście. Później, tak około 13 zaczęłam pisać z Sarą, która się pojawiła na gg (jak to mówi mój brat: 'GEJ tu GEJ tu'), a niedługo potem pojawiła się też i Levi. Ot takie pisanie od rzeczy + rp. Ogarnęłam też trochę kupkę ubrań do prasowania i zaczęłam rysować na konkurs prowadzony przez fp "Polish tomboys", pisząc jeszcze z kilkoma innymi osobami (to były chyba Klaudyna, Chinnie, Ayami i Ans). Tak minął mi poniedziałek.
Wtorek... Uprasowałam trochę, wydrukowałam materiały na japoński i pojechałam na zajęcia. Wróciłam koło 19. Znowu pisanie z kilkoma osobami, po czym oglądanie filmów i pójście spać, ale spanie było już w środę. Położyłam się 4.20, a zaledwie godzinę później mama budzi mnie z krzykiem, że mam iść do sklepu po bułki dla rodzeństwa. O zgrozo... O godzinie 5.57 byłam już niemalże z powrotem na swoim podwórku. Odniosłam pieczywo, po czym poszłam do siebie, ległam na łóżko i poszłam spać. Ponowna pobudka nastąpiła o 12, śniadanie godzinę później. Następnie trochę ogarnęłam w domu, nastała noc i znowu poszłam spać.
W czwartek wyrwałam się z domu do mojego Skarba. W drodze do jej szkoły, kupiłam dla niej różę po drodze. Czekałam na nią przed wejściem, wręczyłam kwiatek i zaprowadziła mnie do siebie. Wygłupiałyśmy się trochę, rozmawiałyśmy, tuliłyśmy... Kiedy oznajmiłam jej, iż muszę już iść, bo brata muszę zabrać ze szkoły, to coś w niej się zmieniło. Otóż moja dziewczyna przycisnęła mnie do podłogi, żebym jej nie opuszczała. W sumie to bardzo chętnie bym u niej została, ale nie mogłam. Zadziwia mnie jedno. Jakim cudem w tym drobnym ciałku jest aż tyle siły? Nie wiem.. ale żeby wstać, potrzebowałam około 20 minut i udało się to tylko dzięki pewnemu rodzajowi podstępu.
Wstałam z podłogi, po czym Klaudyna trochę pomarudziła, zebrałam swoje rzeczy i wyszłyśmy. Przejście przez mniej więcej pół miasta zajęło nam około 20 minut. Zabrałam brata i na autobus. Po drodze dostałam telefon od ojca. Krzyczał na mnie, że jestem głupia i nieodpowiedzialna.
Na przystanku pożegnałam się z Klaudyną (tak, odprowadziła mnie ^^), po czym wróciłam do domu. Ojciec był wściekły. Krzyczał na mnie, bo 'zbyt późno' odebrałam młodego. Miałam o 15, to o tej porze byłam, ale pretensje były. Skończyło się brakiem internetu przez kilka dni. W końcu ojciec ustąpił i internet wrócił, ale nieco ograniczony.
A w sobotę byłam w stolicy razem z moim kochanym czubkiem (Klaudyną) i dziewczynami, z którymi chodzimy na japoński. Było to spowodowane tym, że sensei zaprosiła nas na pokaz ceremonii herbacianej. To trzeba samemu przeżyć. Było świetnie *o* chcę jeszcze raz. Nie będę zagłębiać się w szczegóły, żeby Was nie zanudzić. Szkoda, że nie było tam z nami Ayami (nawet sensei tak powiedziała), ale może następnym razem się uda. ^~^
Dowiedziałam się ostatnio, że mam w sobie 'japońskie cechy' i że jestem urocza O.O Dziko, co nie?
Przepraszam, że tak długo piszę moje posty i dodaję je z takim opóźnieniem. Mam trochę do zrobienia w domu... -.-"
Mam do Was takie pytanie: jaki macie znak w zodiaku chińskim?
Ps. Łyżeczka do herbaty, której sensei używała w czasie ceremonii nazywała się 'Issue', co można przetłumaczyć jako 'jeden głos'. Fajnie, prawda?
Tygrys~
OdpowiedzUsuńWidzę, że znacznie zmieniłaś swoje paczenie na świat dzięki Klaudynie ^^
To dobrze <(^^)>
Szczerze mówiąc to masz rację, ale nie do końca. Sporo się u mnie zmieniło dzięki niej i na mojej twarzy częściej pojawia się szczery uśmiech ^^ może kiedyś napiszę coś więcej o niej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ściskam, Kona
Co do ceremonii to mi też smutno, że mnie nie było :< jak dorwę się do internetu na dłużej niż kilka minut to opiszesz mi na GG całą tą ceremonię :3
OdpowiedzUsuńEmmm, jeśli dobrze odczytałam to, co napisano na Wikipedii to Tygryys~ Szkoda, że Klaudyna nie ma Kozy ^^
Kurdęłę, nie zalogowałam się na koncie Google ._. Jezu, jakie to upierdliwe~
Opiszę na pewno ^~^
UsuńTak, szkoda, że nie ma kozy.... Klaudyna by się ucieszyła, ale no nie wszystko można mieć..
Dasz radę, Nee-san! I jak tam w Londynie?