Czuję się strasznie. Może nie tyle zagubiona, co rozbita czy rozdarta. Szczególnie jeśli chodzi o to, co się dzieje w mojej sferze uczuciowej.
Z Klaudyną jest mi bardzo dobrze. Przy niej jestem szczęśliwa, niemalże unoszę się nad ziemią z radości i chyba co raz bardziej się w niej zakochuję. Tęsknię za nią w każdej niemalże chwili i odliczam godziny, czasem nawet minuty do naszego spotkania. Wspólny czas, którego i tak jest za mało, mija stanowczo za szybko. Poza japońskim niemalże się nie widzimy, bo któraś z nas nie może się spotkać. Zazwyczaj przez rodziców. Razem z nią snujemy plany na przyszłość. Ja na tą bliższą, ona na tą bardziej odległą, ale żadna z nas nie wie na ile się one sprawdzą. Brakuje mi jej przy sobie.
Z drugiej strony jest Sara. Dziewczyna zna mnie jedynie z naszych rozmów na gg i ze zdjęcia, czyli prawie wcale. Jednak mimo to się zakochała. Co raz dostaję od niej wiadomości jak to za mną tęskni, albo coś. Nie chcę jej ranić, choć wiem, że to niemalże nieuniknione. Przynajmniej częściowo. Zastanawiam się, czy to, co ona czuje, to nie czasem tylko zauroczenie. Lubię ją, to prawda, ale nie będzie raczej z tego miłości. Przynajmniej z mojej strony. Jedyne co usłyszałam od Ans w tej sprawie to to, żebym nie bawiła się uczuciami Sary. Nie bawię. Nie zamierzam. Też i nie potrafię kimś się "bawić". Jaki takie zachowanie ma sens? Raczej nie.
Czuję się dziwnie. Z jednej strony mam moją dziewczyny, z drugiej koleżankę, która się zakochała. Zarówno Klaudyna wie o Sarze, jak i Sara o Klaudynie. Co do obydwu czuję się nie fair, mimo że wszystko jest między nami ustalone, wyznaczone są granice, a raczej tak mi się wydaje.
Kilka z moich przyjaciółek śmieje się, że mam wzięcie ostatnimi czasy. Może i mam, ale zaczyna mnie to powoli przerażać. Serio. Nie uważam żeby było to zabawne. Ani trochę.
Każda z nich jest inna, ale obydwie są dość delikatne wewnątrz. Szczególnie Sara. Takie odnoszę wrażenie. Zraniłam ją wielokrotnie, przez przypadek, choć wcale tego nie chciałam. Płakała przeze mnie tyle razy. Jestem okropna. Niepotrzebnie zaprząta sobie mną głowę.
To wszystko komplikuje się z każdym dniem co raz bardziej. Powoli się gubię w labiryncie zwanym strefą uczuć. Zaczynam tracić wiarę, że jakoś to będzie.
Ps. Tak, wiem, ambitny tytuł, ale nie mogłam wymyślić nic lepszego. Jest 3.12, czas iść spać. Dobranoc
Nie jesteś okropna. To nie twoja wina, że ktoś się w tobie zakochał. Myślę, iż powinnaś otwarcie o tym powiedzieć, że nic z tego nie będzie. Lepiej tak, niż dawać nadzieję - mniej okrutne. To coś w stylu "to takie proste przecież" - sorry, nie mam doświadczenia xD.
OdpowiedzUsuńDobrze, że z Klaudyną ci się układa (powtarzam się? ) (っ・ω・)っ
Jeżeli nie będziesz chodziła na japoński w następnym roku, to problem. Myślisz, że pretekst w stylu udzielanie/odbieranie korepetycji od koleżanki przejdzie?
Nie dawałam jej złudnej nadziei, bo to nie ma sensu. Sara o tym wie, że nie będziemy razem. Rozmawiałam z nią dziś na ten temat. Sprawa jest już zamknięta.
UsuńCo do japońskiego, to nie mam pojęcia, ale też nic za darmo. Coś z tego będzie trzeba mieć. Nie zawsze też można to wytłumaczyć jak sensei to robi.
Hej Tanako.
OdpowiedzUsuńMam pytanie, trochę dziwne, ale jednak.
Potrafisz się uśmiechać ?